środa, 30 lipca 2008

Z piekła rodem. OGIEŃ!

I am the god of hell fire, and I bring you
Fire, I'll take you to burn
Fire, I'll take you to learn
I'll see you burn


/Arthur Brown - Fire/

W stolicy jest potwornie gorąco. Uwielbiam to. Wszystko się gotuje. Dziś będzie diabelska muzyka. Kotły gotującej się smoły, siarka, piekący w oczy dym. Smażymy się w piekle.


/Reverend Glasseye & His Wooden Legs Band - One More Smoke/

Plejlista 30 lipca:

1. Man Man - Feathers
2. The World/Inferno Friendship Society - Brother Of The Mayor Of Brigdewater
3.
The World/Inferno Friendship Society - Ich erinnere mich an die Weimarer Rebublik
4. Reverend Glasseye & His Wooden Legs Band - One More Smoke
5. Slim Cessna's Auto Club - This Land Is Our Land Redux
6. Slim Cessna's Auto Club - Children Of The Lord
7. Dead Brothers - Farmer Boy
8. Ghoultown - Return Of The Living Dead
9. Ghoultown - Killer In Texas
10. Curse Ov Dialect - Broken Feathers
11. Martin Martini & The Bone Palace Orchestra - Without Grace
12. Kaizers Orchestra - Di Gring
13. Reverend Glasseye & His Wooden Legs Band - Sleep Sweet Countrymen

Posłuchaj - ściągnij audycję!

Było wszystko co obiecywałem. A nawet więcej. Dużo ognistej wody. Dałem radę.

Ogień jest fajny.
Przypomniało mi się jak w ogólniaku z moim bratem duchowym, dabesten kumplem, z pokorą przyjmowaliśmy nauki wielebnych Beavisa i Buttheada. W jednym z odcinków naszych guru zaczepiły fajne, luźne panienki z papierosami:

Panienki: Cześć chłopaki! Macie ogień?
Beavis: Ekhhhmhih, eehihihiheeheh, mamy.
Butthead: Taa, mamy ogień. W dupie.

Zupełnie nie rozumiem dlaczego wszystkie dziewczyny obrażały się słysząc ten tekst z naszych ust. Naśladowaliśmy przecież najlepszych.

A dr Pyta, brat (pozdro Szefie!) zawsze nosił ze sobą taką zieloną zapalniczkę. Generalnie nie palił papierosów, a zapalniczka potrzebna mu była do lutowania. Nazywaliśmy ją Green Machine. Cudowny sprzęt to był.


/Kyuss - Green Machine/

To jakoś w tamtym czasie założyliśmy zespół. Zresztą Funkwerk Erfurt nadal istnieje, mamy po prostu artystyczne wakacje. Od kilku lat. Czas wykonać tak zwane ruchy w tak zwanym temacie - polska muzyka nas potrzebuje. Coraz bardziej. /link do naszego pejsa gdzieś obok/

Dziś dr Pyta jest inżynierem. Pracuje na uczelni, patentuje to i owo. Wymyśla rzeczy typu rura/wielka tuleja/cośtam, która rozpoznaje wszystko co się włoży do jej wnętrza. Ponoć jest bezbłędna! wiecie rozumiecie, można tam wsadzić co się chce...

Mamy wakacje. Potrzebowałem takiego letniego wrzutu, luźnego bardzo. Takiego kompletnie od czapy...


/Ghoultown - Killer In Texas/

wtorek, 29 lipca 2008

Asa-Chang

A tak mi się przypomniało:


/Asa-Chang & Junray - Hana/

carmody 27.10.06, 11:34
zarchiwizowany

Od dawna chciałem zapodać w hajp Asa-Chang & Junray. Podjarka nie chciała dać ubrać się w słowa. Fascynacja też niewyrażalna. Nie będę czekał na wenę, bo może przyjść wraz z chwilą, gdy nabite od pokłonów guzy zaczną cisnąć mózg i paliczki działać przestaną...
Asa-Chang zarabia na noodle grając jako perkusista trasy z j-popowymi zespołami. Asa-Chang to geniusz-samouk, który opanował do perfekcji grę na tabli. Asa Chang skomponował utwór "Preach", który Otomo Yoshihide nagrał wraz z Otomo Yoshihide's New Jazz Ensemble na "Dreams". I nic kurwa, co nie będzie sprowadzało się do napieprzania czołem o podłogę, co by szacun i radość wyrazić, napisać nie umiem.

Nie potrafię zaszufladkować tej muzyki, nawet w przybliżeniu. 23 Skidoo spotyka Beefhearta? Boredoms grają z Punjabi MC's, a w tle rzępolą The Bad Seeds? Trzeźwi jassowcy grają pod Fennesza wykonującego kompozycje ujaranej Yoko Kanno? Matt Elliott nagrywa ścieżkę dźwiękową do japońskiej wersji "Deep Throat", czy "Behind The Green Door"? Nie.


Pół roku temu /dwa lata temu - dop. dzisiejszy car vel lewar/ katowałem album Asa-Chang & Junray "Junray Sung Chang". Najpierw miażdżący wstęp w postaci "Hana" i wspomnianego "Preach" (u Otomo śpiewa Phew, oryginalna wersja Changa jest ledwo podobna, ale robi większe wrażenie - no dobra, w tym wypadku można powiedzieć, że Boredoms i Mira Calix grają Bregovica). Następni wielkie zdziwko: w "Nigastu" jest sampel z "As Can Be" Johna Frusciante z cudownej pierwszej płyty "Niandra LaDes & Usually Just a T-Shirt"!


/John Frusciante - Head (Beach Arab)/

Dalej też super, ale jedziemy na wrażeniu z pierwszych 15 minut albumu. Niedawno /dawno... - car lewar/ odkopałem "Tsu Gi Ne Pu", na którym kompozycje z "Junray Sung Chang" podane są w nowych wersjach. Więcej elektroniki; za bardziej europejskie zremiksowane "Jippun" dała by się pociąć połowa ludu nagrywającego dla Warp. Są też nowe utwory, jak chociażby "Xylophone" - easternowa pieśń z sushi-westernu, w której Chang śpiewa po angielsku z wyraźnym akcentem a towarzyszy mu gitara na reverbie, sitar i cierpiętnicze chóry w stylu "Third Eye Foundation". W podobnym klimacie utrzymane jest humorystyczno-patetyczne "Kaikyou", japońskie Mitch&Mitch lub ścieżka dźwiękowa do komiksu "Shaolin Cowboy" (przezabawny i przekrwawy ulubieniec Wachowskich, polecam swoją drogą).

Asa-Chang to dla mnie odkrycie roku 2006. /taaa... - car/
--
My smile is a rifle.
Won't you give it a try?


/Asa-Chang & Junray - Senaka/

Re: Asa Chang & Junray

braineater 27.10.06, 11:59
zarchiwizowany

Matt Elliott dogrywa soundy do porniola z delfinami w roli głównej, to chyba najbliższe skojarzenie. Płyta miażdży i faktycznie zmusza do wpadnięcia w przyklęk. Inaczej nieco wygląda na Tsu Gi Ne Pu, bo tu raczej są to dźwięki i piosenki towarzyszące kolejnej wyprawie Bronisława Malinowskiego, zwieńczonej nie napisanym nigdy tomem esejów antropologicznych "Życie seksualne Obcych" Do pokręconych wokali, obudowanych morzem przesterów, pogłosów, czasem nawet potraktowanych dubowymi patentami, dochodzi mnóstwo czysto cyfrowych dźwięków, szumów, pisków, klików. Coś tak, jak gdyby w okolicach Mille Plateau zaczęli wreszcie nagrywać muzycy, a nie matematycy. Co dziwniejsze, (albo w sumie wcale i że nie) - dłuższe słuchanie Tsu musi prowadzić do wniosku, że słucha się całkiem współczesnych wersji tradycyjnej japońskiej muzyki, tej, która kiedyś grana była na shaminsenach i koto, przetłumaczonej na język współczesnego cyfrowego szumu. Powstają takie same wrażenia i jest to kolejny argument za tym, że kto jak kto, ale Żapończyki na 100% są eksportem z innej planety, sprowadzonym na ziemie tylko po to by wkurwiać resztę ludzkości swój bezbłędna perfekcją.


/Asa-Chang & Junray feat. Hanaregumi - Kana/

Asypejs-Changapejs

To jest odgrzewka z forum Strawberry Fields sprzed dwóch lat. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Tak mnie znów naszło na Asę-Changa ostatnio, a zagoniony jestem i rodzić coś nowego nie mam kiedy. Jakby ktoś nie załapał: carmody to ja, braineater to Marceli. A w środę w audycji i tak coś innego... aje

środa, 23 lipca 2008

Zdolna sitwa

Tydzień temu nie grałem. Przyczyny losowe, jeszcze nie na urlopie (mam zresztą nadzieję, że nie będzie to Urlaub in Polen). Aje, ale dziś gram. Jak mawia pewien radiowiec: OKEEEEEJ!

Dziś będzie o zdolnej sitwie. O matematycznie uzdolnionej młodzieży, na różne sposoby związanej z Louisville w stanie Kentucky. W ogólniaku chodziłem do klasy o profilu matematyczno-fizycznym (i jeszcze coś z informatyką było), ale na myśl o całkach, granicach funkcji i innych koszmarach zalewam się zimnym potem. Natomiast kiedy pomyślę o math-rocku, to po plecach przechodzą mi ciarki. Takie przyjemne ciarki. To nie do końca math-rockowe towarzystwo, ale posłuchajcie sami jak się rządzi na gitarach (i nie tylko, bo będą też dęciaki! i smyki! smyczki!).

Zapraszam.

Na zachętę:


/ale nie będzie Tortoise.../

APDEJT

plejlista z 23 lipca:

1. Slint - Spiderland
2. Hoover - Private
3. Rodan - Bible Silver Corner
4. Lungfish - 8.14.2116
5. June Of 44 - The Dexterity Of Luck
6. The Crownhate Ruin - Ride Your Ride
7. The Boom - Biloxi Board Walk
8. Abilene - Blanc Fixe
9. Rachel's - Family Portrait
10. Codeine - Loss Leader
11. Regulator Watts - False Idols

POSŁUCHAJ: ściągnij audycję!

apdejt możliwy, acz niepewny

środa, 9 lipca 2008

Urlaub in Polen

Kiedy ostatnio gadałem z jednym z kumpli o urlopie, powiedział:

należy ci się jak psu eutanazja

Przyjdzie czas i na to. Zanim będę pingał bloka ze słonecznej plaży mam dla Was godzinę polskiej muzyki wypoczynkowej. Obskurny kurort hutniczy z lat 90tych. Ale będą przebłyski dobrobytu i dźwięki znajome gimnazjalistom...


/Urlaub in Polen - Wanderlust (live)/


APDEJT

Nie nagrała mi się zołza audycja. Kiedyś znajdę chwilę i wygrzebie ją i kilka innych z archiwum radja...

ha! zrobiłem to - POSŁUCHAJ - ściągnij audycję!

Standardowy ostatnio lot po plejliście:

1. Ween - I'm Waving My Dick In The Wind

Nawiązanie do poprzedniej audycji o temacie PUSSY. Pomachałem kiciom.
No i Ween wżenić chciałem. Bo to złoto jest przecież...

ichpejs

2. Urlaub In Polen - Wanderlust

Niemieccy turyści. Ponoć indie, ale ja tam żadnego Wurstu w tym nie słyszę. Dobre granie z tak zwanymi mega momentami. Ten kawałek jest jak Volkswagen - dla ludu, dla każdego. Tuba wyżej, ale lepiej zajrzyjcie w ichpejs i posłuchajcie tam wersji studyjnej...

3. Apteka - Miłe złego początki

Rozumiemy się bez słów, co nie? Naszych. Porozmawiajmy Apteką, porozmawiajmy Kodymem... wiesz, rozumiesz.

4. 3 Metry - Never Ending Story

"Jedli z dołków, pili z dziurek" to jedna z najlepszych polskich płyt. W dodatku ma absolutnie najlepszy tytuł wśród krajowych wydawnictw - na tym polu konkurować może tylko "Tak się kaszle" Afro Kolektywu, ale ona w końcu została nazwana "Czarno widzę". Gościnnie występuje tu Tymon Tymański, wówczas w szczytowej formie (rok 1996). To lektura obowiązkowa, a na klasówkach wymagana jest znajomość tekstów na wyrywki.

więcej na bloku założyciela 3 metrów, Bartłomieja Kuźniaka
i na stronach Mózgu

5. Kobong - Rege

Kolejny kult klasyk. Legendarny, a więc znajdziecie sobie w sieci wszystkie potrzebne informacje... Skromna lewarowa wspominka jeno: pamiętacie programy Czad Komando i Clipol? To z czasów mojej podstawówki, ale piętno odcisnęły spore.

"Green Lady, don't say maybe..."


6. Flap House Vag - Oomph! Ungawa!

W końcu lat 90tych do Polski przyjechali z Kalifornii bracia Benway i założyli najlepszą funkową kapelę jaką nasza umęczona ziemia nosiła. P-funk od Georga Clintona skoligacony z bardziej tanecznymi rytmami z końca lat 70tych i początku 80tych, świetnie zaaranżowany i wyprodukowany (jak przystało na najntiz). Pełnoziarnisty groove, a przy tym wielki luz, co daje cholernie przebojową mieszankę. Najbardziej cieszy to, że FVH nie bali się polecieć w groteskę i nurzanie stóp w banale szklanej kuli pod sufitem. Totalny pozytyw. Afro na jajcach.


Flap House VagOomph - Ungawa

Została po nich jedna płyta - wydana przez Szambo Records i zatytułowana po prostu "FVH". Ten kawałek z audycji pojawił się na jakimś składaku Machiny. Jeden z nich, Nigel, zasilił wokalnie Blenders w czasach "Kucilandu", gdy Glennski odszedł. Płytkę wygrzebałem parę lat temu w tanich koszach w Empiku. Uwielbiam ją.

prawie cała dostępna jest za friko na last.fm, o dokładnie TU

"I promise to funk now, nothing but the funk now, nothing but the funk"

7. Groovekojad - Panie kierowniku!

To projekt Glenna Meyera z Blendersów. Album "Smacznego" z 2000 roku jest całkiem smaczny. Na bębnach Jacek Olter. Niestety pozytywna muzyka nigdy się u nas dobrze nie sprzedawała, nawet jeżeli miała w sobie dużo funkcu, dobrz bujała... Przeszło bez większego echa, choć ten numer wiele osób jeszcze pamięta.

8. Homosapiens - Elephant

Cudowna piosenka. Prawie tak cudowna jak "The Iris Sleep Under The Snow" Ścianki. No i co z tego, że płyta "Big Frank" zawiodła, "Elephanta" będziemy słuchać jeszcze długo, no nie?



9. Miłość - Luke The Skywalker

Trzaska, Tymon, Olter, Możdżer. Yass. Lektura obowiązkowa, teraz łatwo dostępna - Biodro Records wydało reedycję "Miłości".
I jeszcze artykuł Ryszarda Tymona Tymańskiego "Cały ten dżez", również obowiązkowy.

10. Robotobibok - Maraton tańca

Z debiutanckiego "Jogging" z 2000 roku. Czekamy na nowy album. Czekamy.

ichpejs

11. Spear - Millenium Light

Muzyka hermetyczna, zewowy ambient - do tych nurtów zalicza się Spear. Pod wielkim wpływem co bardziej alchemicznych dokonań Coil, Current 93, czy Nurse With Wound, jednak oryginalnie. Wydali dwie płyty w legendardnym Obuh Records. Obuhowi należy się osobna audycja - wydawał przecież takie cuda jak Za Siódmą Górą, Księżyc, Atman, Karpaty Magiczne.

środa, 2 lipca 2008

"you know I take the pussy seriously..."




Plejlista z 2 lipca:

1. Dan Reeder - Food And Pussy
2. John Frusciante - Your Pussy's Glued to a Building On Fire
3. Pussy Galore - Renegade!
4. 54-71/Pussy Whipped
5. Bikini Kill - Blood One
6. Bikini Kill - Magnet
7. Grinderman - No Pussy Blues
8. Nashville Pussy - Go Motherfucker
9. Ol' Dirty Bastard - I Want Pussy
10. Mindless Self Indulgence - Pussy All Night
11. Chicks On Speed - Universal Pussy
12. Harry Pussy - Fuckology
13. Puscifer - Vagina Mine
14. Boredoms - J.B. Dick + TinaTurner Pussy
15. Broken Penis Orchestra - The Popes Pot, Penis & Pussy
16. Lee "Scratch" Perry - Pussy Man

POSŁUCHAJ - ściągnij

Pomrhhrruki i stęki musiały wystąpić, w końcu to audycja o kiciach była.