środa, 30 kwietnia 2008

Dziś zabija na śmierć, już od 22:00

"Gdybym mógł chodzić
byłbym górnikiem.
Gdybym mógł mówić
byłbym kaznodzieją.
Gdybym był kaznodzieją,
powiem wam coś,
zbawiłbym milion dusz, nawet waszą.
Gdybym był górnikiem,
powiem wam coś,
byłbym cholernie dobrym górnikiem."

Shellac - Dog and Pony Show

Steve Albini - muzyk, dziennikarz muzyczny, inżynier dźwięku, potencjalny cholernie dobry górnik. Posłuchamy nagrań zespołów Albiniego - Big Black, Rapeman, Shellac. Zaprezentujemy też najciekawsze osiągnięcia Steve'a w dziedzinie inżynierii dźwięku - między innymi Slint, Jon Spencer Blues Explosion, Melt Banana, Zu.

Wcześniej nie padną Strzały znikąd, Piotra Miki nie będzie. Więc zaczynamy WCZEŚNIEJ!

DZIŚ OD 22:00 do północy.


APDEJT

POSŁUCHAJ - ściągnij audycję!

plejlista z 30 kwietnia:

1. Shellac - Il Porno Star
2. Shellac - Dog And Pony Show
3. Shellac - Prayer To God
4. Pixies - Bone Machine
5. Big Black - Passing Complexion
6. Big Black - Dead Billy
7. Steve Albini & Zeni Geva - The Model
8. Pussy Galore - Solo=Sex
9. Jon Spencer Blues Explosion - Calvin
10. Jesus Lizard - Mouth Breather
11. Rapeman - Hated Chinese
12. Shellac - Cooper
13. Slint - Ron
14. Slint - Pat
15. Helmet - In The Meantime
16. Shellac - XVI
17. Bonnie Prince Billy - Early Morning Melody
18. Songs: Ohia - Steve Albini's Blues
19. Shellac - The Futurist Side 2
20. Pixies - River Euphrates
21. Zeni Geva & Steve Albini - Godflesh
22. Melt Banana - Rragg
23. Melt Banana - Chicken Headed Racoon Dog
24. Gogol Bordello - Mala Vida
25. Mission Of Burma - Trem Two
26. Zu - Solar Anus
27. Shellac - Elephant
28. Shellac - The End Of Radio Live

środa, 23 kwietnia 2008

Słuchanie nadal nie zabija...

Niestety nie będzie dziś audycji. Przepraszam słuchaczy. Pogrążonym w smutku z tego powodu...

/Mark Lanegan & Soulsavers - Revival/

...piszę pracę magisterską po nocach...

/John Frusciante w kowerze Joy Division - New Dawn Fades/

...pijąc litry kawy...

/Aesop Rock feat. John Darnielle - Coffee/

...odliczam dni, odliczam strony...
/The Pointer Sisters - Pinball Countdown/

...nie mogę się doczekać końca. Radość i wolność!

/Curse Ov Dialect - Upsidedown Frown/

Kiedy to się skończy wrzucę fajne hipsterskie ciuchy...

/Turbonegro - Denim Demon/

...i uderzę w miasto...

/Mark Lanegan & PJ Harvey - Hit The City/

...a potem przygotuję dla Was audycję o świetnym facecie - chudym okularniku o niewyparzonej gębie...
...one, two, fuck you!


/Big Black - Passing Complexion/

...a to z okazji przyjazdu do Polski najlepszego gitarowego zespołu we wszechświecie!

/Shellac - End Of Radio live at ATP/

z komentarzy pod tym klipem:

-this band is god

-this band is better than god

-No. Albini is the fucking Jesus of the new era.

-albini is my favorite jesus of all time

-this is God's band


środa, 16 kwietnia 2008

dziś Słuchanie nie zabija

This is the end of radio... Nie, proroctwa Steve'a Albiniego jeszcze się nie spełniły. Po prostu nie mogę dziś prowadzić audycji. O 23:00 usłyszycie pewnie chłopców z Jamaica Selecta... Wracam za tydzień, pewnie...

Zamiast audycji świeżutki koncert studyjny Portishead. Proszę państwa tak wygląda jeden z największych comebacków w historii muzyki:

APDEJT

zdjęli obrazek, nowy wrzut z jutuba:



Resztę częśći znajdziecie bez problemu.

niedziela, 13 kwietnia 2008

Czesław śpiewa

Tydzień temu ukazała się płyta „Debiut” śpiewającego Czesława. W sieci nawet trochę zaszumiało – pozytywne głosy fanów Tesco Value poparte podobnymi opiniami ludzi, którzy przypadkowo zetknęli się z nowymi piosenkami Czesia kontrowane są przez różnego rodzaju hejtspicze. Fajno.

Fajno, bo wreszcie twórczość Czesława Mozila została szerzej zauważona. Można nawet powiedzieć, że jego piosenki trafiły pod strzechy – po tygodniu „Debiut” jest najlepiej sprzedającym się albumem w sieci Empik. Z drugiej strony jako zagorzałego fana Tesco Value trochę smuci mnie, że lud poznaje Cześka jako Czesław śpiewa, a o jego wcześniejszej twórczości się nie wspomina. Jako zagorzały fan Tesco Value zacznę więc od samego początku, od koncertu jakiegoś duńskiego zespołu o fajnej nazwie w jazzowym klubie Perspektywy w liczącym około 80 tysięcy dusz Ostrowcu Świętokrzyskim…

"Grać nie srać!"

Zaczyna się występ, przed sceną na wygodnych kanapach rozkładają się miejscowe szychy i kaczany, taka mieszanka pszenno-buraczana. Oczywiście wszystkie te buraki pochłaniają schaboszczaki z frytkami i koncert niewiele ich obchodzi, no chyba, że muzykanci zagrają coś pod wódeczkę. Blondwłosa kontrabasistka, perkusistka brunetka, pan z gitarą elektryczną, drugi z akordeonem i niski facecik z zawadiacko przekrzywioną na bok wełnianą czapeczką wychodzą na scenę. Facecik mówi, że nazywa się Czesław i z pochodzenia jest Polakiem, a to jest zespół Tesco Value. Wznosi toast za właściciela knajpy i zaczyna śpiewać piosenkę o pijackiej imprezie. Zblazowane towarzystwo od schaboszczaków żre dalej, reszta publiczności zdecydowanie się ożywia. Milkną ostatnie dźwięki „A Toast For The Host” i Czesław z emfazą naspidowanego przedszkolaka zagaja łamaną polszczyzną z cudownym akcentem:

- Teraz będzie piosenka o tym, że... Bo to jest kraj katolików, i ja jestem katolikiem i dobrym katolikiem, i tak to jest z dobrymi katolikami, że wieczorem myją ząbki, paciorek. Mówią paciorek, wcześniej myją ząbki. Wieczorem... I przed snem klęczą i ten paciorek... A potem wskakują pod kołdry - tu wrzeszczy na cały lokal - i WALĄ KONIA!
Na scenie lądują
wykrztuszone kawałki schabu

Tego wieczoru zakochałem się w Tesco Value. Zakochali się w nich moi znajomi, zakochało się moje miasto. Potem okazało się, że Tesco też polubiło Ostrowiec Św. – przyjeżdżali tam wiele razy, pewnego razu zostali w Perspektywach na cały tydzień.

"romantic punk, pop cabaret, jazz rock"

Tak stało na plakatach zapowiadających występy Tesco Value. I dokładnie tak brzmi ich pierwsza płyta – s/t z 2002 roku. Nagrana przez absolwentów kopenhaskiej Royal Danish Music Academy, co może tłumaczyć doskonałe aranżacje i pierwszej klasy wykonawstwo. Zawierająca cudowne, uzależniające melodie. Piosenki o tekstach tak fajnych jak ten:

"Welcome lazy day,
no fun, no hardcore sex today
And masturbation is no salvation
when I need your dirty execution...

So let me seduce you,
give me permission to fuck and abuse you
Gotta pull on this dirty sheet,
so you could spank my monkey to this funky beat"


Self-titled Tesco Value nie da się ot tak zrecenzować, opisać. Jest to muzyka, która albo Was oczaruje od pierwszych dźwięków, albo zniechęci – trudno przejść obok niej obojętnie.

Możesz kochać rock, pop, cabaret lub piosenkę aktorską i naprawdę nie cierpieć, nienawidzić mojej twarzy i reszty Tesco Value, a ja na to niestety nic nie poradzę...

Czesław Mozil dla lolipop.pl

Songs For The Gatekeeper” z 2004 roku została nagrana w mniej więcej tym samym składzie, co pierwsza płyta. Niestety mamy tu klasyczny przypadek „drugi album świetnie debiutującego zespołu”, jakkolwiek wyświechtane by takie określenie nie było. Piosenki już nie tak wspaniałe, muzyka już nie tak czarująca. Ale jest kilka naprawdę dobrych momentów – chociażby koncertowy szlagier „Proszę się nie bać”:

Znana jest to nowina: każda matka chce widzieć swego syna
Jako męża, kochanka, ojca dla małej Ani, Janka
A ciotki żądają wódki…

Bo ciotka zdaję se sprawę, czemu z nim do domu nie przychodzi żadne dziewczę
Tylko długowłosy cholera, co tak dziwnie się ubiera!

I dlatego każdy z nas tak chce
Znaleźć tą miłość w głębokim śnie
I dlatego każdy chce ten znak
Obudźmy się, nie będzie wam miłości brak
Ale proszę was…
Proszę się nie bać wszystkich małych, chłopców co lubią się schylać

Między pierwszą a drugą płytą pojawił się singiel „Pajonczek” i kilka nowych piosenek na stronie zespołu (już zamknięta), niektóre jak na przykład „Żaba tonie w betonie” znalazły się w nowych wersjach na cześkowym „Debiucie”. Te songi to pierwsze owoce współpracy Czesława z Michałem Zabłockim.

"We take a shot and then we fall into the world of songs about love"

Tesco Value to przede wszystkim koncerty. Skład i instrumentarium zmieniały się na każdej trasie – od takich jakie opisałem wyżej przez bardziej kameralne (wibrafon, saksofon, akordeon), do punkującej bandy dzieciaków plus Czesiek i Martin z akordeonem. Za każdym razem był rasowy szoł, wielka radocha z grania. Koncertowali w całej Polsce, a z każdym występem fanbase Tesco rósł. W końcu zawitali do stolicy. Zdobyli ją jednym występem, wnieśli powiew świeżości w zakisłym światku klubów na Dobrej. Nic dziwnego – na występach Tesco, a później Czesława jako solo act konferansjerka miesza się z piosenkami, między refrenem za zwrotką strzelane są szoty czystej, najebani Duńczycy śpiewają, że mówią płynnie po polsku, jakiś zabłąkany kark, pijaniutki, cały we łzach wychodzi przed scenę i bijąc się po twarzy krzyczy: graj Czesiek, graj!





„Jestem Polakiem i mówię płynnie po polsku”

Na płytę „Debiut” czekaliśmy kilka lat. Na jej wydanie, bo Czesław śpiewał te nowe piosenki na każdym koncercie. Się doczekaliśmy… Jest dobrze.

Dobrze? A jak miało być, oczywiście, że dobrze! I lepiej chyba być nie mogło – nie da się przecież przenieść na płytę atmosfery koncertów Czesława, na płycie żadna piosenka nie jest przedłużona anegdotą o Behemoth, żadna nie jest od środka rozpieprzona, zdekonstruowana. To po prostu piosenki. Przebojowe kompozycje. Dla ludu. I jest dobrze, mimo iż przeszkadza mi parę rzeczy – przeprodukowane brzmienie: pogłosy, echa, kilka zbędnych dźwięków, zmieniona aranżacja „Żaby…”, zupełnie nietrafione solo gitary w „Tyłem do przodka”…

Oprócz osoby i charyzmy Czesława najmocniejszą stroną „Debiutu” są teksty. Kolektywna praca internautów z onetowego czatu Multipoezja i krakowskiego poety Michała Zabłockiego. O tekstach mądrze prawił Marceli, zresztą nie tylko o tekstach. Nie mam nic do dodania, zobaczcie tylko jak wyglądają one w książeczce do płyty:

Dnia pewnego za Gierka (yennefer_from_hell)
ktoś mi ukradł cukierka. (Arrian)
Duża to była strata, (atrojka)
bo go niosłem dla brata. (chuda)
Miał być na urodziny (niewygodny_splinter)
ode mnie i rodziny. (yennefer_from_hell)
Brat niski był od małości (Jim)
i chudy - same kości. (niewygodny_splinter)
Ucieszyłby się na pewno, (dociekliwy_id)
bo suchy był jak drewno (ayck)
i nogi go bolały (Jim)
i cały był zdrewniały. (blenda)
Może by trochę przytył (yennefer_)
i wreszcie byłby syty, (grafoman)
a tak to nie był krzepki, (yennefer_)
i nie miał piątek klepki. (De_Kasia)
Pracował w hucie na zmiany (Jim)
i często był pijany; (Przemek_k-ce)
przypadkiem stracił pracę (as)
i wylądował w pace. (Dana_Scully)
A wszystko z mojego powodu, (De_Kasia)
bo cuksa stracił za młodu (ayck)

Czesław wraca do Polski. Czesław koncertuje. Idźcie na koncert Czesława, nawet jeżeli nie podoba Wam się muzyka Tesco, czy nowe piosenki. Idźcie bo naprawdę warto zobaczyć jedynego polskiego szołmena, z Danii.

/Czesław śpiewa w warszawskiej Aurorze/



/i Czesław śpiewa u Kaczkowskiego w Trójce, zaraz po tym jak śpiewał w Aurorze/


APDEJT:

W komentarzach do recenzji "Debiutu" na bloku don't panic we are from poland niejaki Cziko zacytował wypowiedź Czesława z wywiadu dla empikowej gazetki. Ów cytat pozwolę sobie umieścić i tu, bo to DOBRZE POWIEDZIANE:

"nie myślę za bardzo o gatunkach muzycznych, bo w tym nie jestem silny, i po prostu niedobrze mi się robi, jak czuję, że tworzą się kliki muzyczne, takie jak powiedzmy polska scena indie, która jest bardzo konserwatywna w swoich poglądach na muzykę. To jest tak proste, kiedy chodzi o muzykę, o piosenkę! Podoba ci się to słuchaj i nie wstydź się, że pewnego dnia piosenki Dody latają ci w głowie, a dzień później idziesz do sklepu po najnowszą płytę Behemotha bo czujesz, że ta muzyka daje ci właśnie to, czego potrzebujesz"



środa, 9 kwietnia 2008

Robactwo się pleni

Dzisiejszą audycję oblezą wszelkiego rodzaju robadła. Nastąpi zmasowany atak stonki wspomagany przez armię mrówek, zaroi się od pająków, będą muchy, osy, karaluchy, wszy, komary i czerwie grobowe.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy ile fajowych piosenek traktuje o robactwie, lub o różnorakie owady zahacza. Chyba jest tego więcej niż kawałków o rowerach, choć na pewno mniej niż o ptakach. Ale o ptakach nie zrobię nigdy audycji, bo się ich boję pierzastych diabłów...

Big Black "Pigeon Kill"



No to już wiecie, co bym najchętniej zrobił z gołębiami. Latające szczury.

Zamierzałem częściej pisać na blok, ale wpadłem do studzienki kanalizacyjnej oznakowanej tabliczką z napisem "Uwaga! masz 2 tygodnie na oddanie gotowej pracy magisterskiej, a w dodatku zmienimy ci temat!". I się jeszcze rozchorowałem. Bakterie, zarazki jakieś...

/Pchła z RHCP w kowerze "Media Blitz" The Germs, których koncertową wersję możecie obejrzeć TUTAJ/


Nie wiem jak z tym pisaniem będzie.

Pe esz: koncert Gogol Bordello absolutely devastating, absolutely excruciating. Zrobili mnie na powrót 15latkiem, fikałem pod sceną non stop przez dwie godziny...



APDEJT
plejlista 9 kwietnia:

1. Stephin Merritt - The Plague Of Lice
2. Marvin Pontiac - Little Fly
3. Man Man - Spider Cider
4. Homo Twist - Spider Act II
5. Tesco Value - Pajonczek
6. Ghoultown - The Worm
7. John Frusciante - Ants
8. Why? - hahaha /on my 19th
9. Add N to [X] - King Wasp
10. Lou Reed - The Conqueror Worm
11. Zacier - Kolej rzeczy
12. 100nka - zmasowany atak stonki
13. Starzy Singers - Barata
14. Big Black - Pigeon Kill
15. Dan Deacon - Woody Woodpecker
16. Queens Of The Stone Age - Mosquito Song

aje!

środa, 2 kwietnia 2008

Praca też zabija

Na bloku cicho, aż wstyd. Wiosna przyszła za późno. Ostatni tydzień zeżarła praca, a skrawki wolnego czasu przeznaczone zostały na sen. Wiadomo: żelazo nie klęka, ale sił brakło. Ucierpiała na tym audycja - tydzień temu nie dałem rady dojechać do radia...

Powoli wszystko wraca do normy, a nawet nie - szykuje się walka na wszystkich frontach: praca, magisterka, tak zwane życie_osobiste, kultura, sztuka:) Tak więc, obiecuję częściej pisać.

Blok blokiem, ale koniec tego osobistego chrzanienia.

W sobotę w Stodole zagrał Down. Zobaczenie ich na żywo to spełnienie moich marzeń z końca podstawówki. Co prawda marzyłem wówczas o koncercie Pantery, ale Phil Anselmo na wokalu i Rex na basi to jakby nie patrzeć połowa najlepszej ciężko grającej kapeli rockowej na świecie, a Down jest prawie tak samo dobry. Daruję sobie relacje z koncertu - pełno tego w sieci i moje słowa nic nie wniosą. W każdym razie urwało mi głowę.
W sobotę jadę do Wrocławia na koncert Gogol Bordello. Grają w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej, czyli czarna kawa, czarne golfy, czarne oprawki okularów i czarne myśli. Kolorowa banda Hutza rozniesię tą budę na strzępy, oi! Doczekać się nie mogę! Wkrótce więcej o Gogolach, Eugeniuszu Hutzu i filmach "Everything Is Illuminated" oraz "The Pied Piper Of Hutzovina"...

No to już wiecie jaki będzie temat dzisiejszej audycji. Gipsy punk! Hoptza! Oprócz Burdelików cygańskie klimaty zaprezentują m.in. Balkan Beat Box, Shukar Collective, Shantel. Pojawi się też Leningrad, jeden z ulubionych zespołów Hutza (tak naprawdę dlatego, że już na 100% zagrają 15 maja w Polsce! ale do tego wrócimy, oj na pewno wrócimy). Zapraszam!

Na zachętę teleklip Shukar Collective - Taras
/panowie prawdopodobnie śpiewają, że koniowi śmierdzi z pyska, pewnie jest chory, żona sąsiada podtruwa nam kury, bimbru trzeba zrobić, bo się skończył i chyba będzie padało... kto ich tam wie/




APDEJT
plejlista 2 kwietnia:

1. Gogol Bordello - Punk Rock Parranda
2. Gogol Bordello - When The Trickster Starts A Poking
3. Jewish-Ukrainishe Freundschaft - J.U.F. Dub
4. Balkan Beat Box - Bulgarian Chicks
5. Shukar Collective - Gipsy Blooz
6. Gogol Bordello - Through The Roof And Underground
7. Gogol Bordello - My Strange Uncles From Abroad
8. Leningrad - Guboszljop
9. Shantel - Bucovina
10. Shantel - Disko Partizani
11. OMFO - Trans Balkan Express

No. Nic dodac nic ująć, Cygany pany.
Może tylko jeszcze klip Shantela - Disko Partizani, bo choć płyta jest co najwyżej średnia, to singiel można w kółko: