środa, 26 listopada 2008

Słuchanie nie zabija, dzisiaj.




Dziś nie zabija. Audycji nie będzie, prowadzący wybiera się właśnie na koncert The Residents.




APDEJT:

W komentarzu netmuzyka pyta się mnie:

chciałem, ale nie dane mi widać było...napiszesz pokrótce?

Pokrótce? Aje.

dziadki? czy dzieci?

I dziadki i dzieci. Matki, żony i kochanki. Panowie o włosach tłustych lub ich braku wyglądający jakby odejmowali sobie od ust, żeby kupić nowe płyty z Tzadika. Znudzeni bonzowie w garniturach, którzy dostali bilety w swojej korporacji i wzięli swoje kochanki na wychodne, co by im nie truły, że kultury nie zażywamy misiu pysiu. Kochanki wypindrzone okrutnie, ale przeważnie ładne. Megafifarafa panowie artyści i artystki, albo takie wrażenie sprawiający. Trochę ą i ę. Aktorzy jacyś chyba nawet. Kilku zagubionych hipsterów, albo wanna-be, nie wiem. A poza tym ludzie z mediów i normalsi. I jeden chudy typ w bojówkach, czyli ja, dża.

zmiana składu słyszalna? czy nadal te same brzmienia?

To był jedyny koncert The Residents, na jakim byłem. Nie wiem, jak to wychodziło wcześniej na żywo. Bo na nowej płycie, całkiem niezłej, zmian niewiele – brzmią po staremu.

jak było, muf!

No bosko było! Przede wszystkim nastój, klimat! The Residents jako króliki we frakach. I ze świecącymi oczami. Maniakalny The Bunny Boy snujący opowieść o zaginionym na greckiej wyspie Patmos bracie. Szaleniec z poczuciem humoru. Uzupełniające historię filmy wyświetlane między utworami. I wspaniała gra świateł, sprzężona idealnie z muzyką.
Przez te filmy trochę siadał klimat koncertu, tym bardziej, że powtarzały one to, o czym opowiadał na scenie Bunny Boy. Ale sprawiało to, że na muzykę czekało się w napięciu i z niecierpliwością. I warta tego była.
Spore przeżycie. Zobaczcie koniecznie zdjęcia na FotoAmatorszczyźnie!

/Podzięki dla agencji Go-Ahead/

piątek, 21 listopada 2008

Seriale personale


Wszyscy pamiętamy "Przystanek Alaska", jeden z najcudowniejszych seriali jakie powstały. Bo czy można zapomnieć mieszkańców miasteczka Cicely? Nie, byli oni wyjątkowi. Z jednej strony to bliskie nam postaci z krwi i kości, z drugiej każda z nich jest zbyt niesamowita, by mogła żyć gdzieś poza serialową mieściną na Alasce. Miejscowy przystojniak, marzyciel, cytujący Whitmana i Tołstoja didżej radiowy - Chris o poranku. Piękna Maggie. Będący żywym stereotypem żydowskiego lekarza z Nowego Jorku dr Fleischman, w dodatku próbujący ów stereotyp przełamać, przez co jeszcze bardziej się w niego wpisujący. Były astronauta Maurice, wierzący w USA, Alaskę i dolary, miejscowa szycha. Mój ulubieniec Ed, pół-Indianin w ramonesce, zafascynowany kinem i marzący o reżyserii, nękany przez duchy i demony, uczący się na szamana chłopak. I wielu innych.

Cicely, populacja: 215 (+ łoś)

[w audycji] 1. Northern Exposure Main Theme


Henry Rollins: Co cię ostatnio fascynuje?
Hank Moody
: Fakt, że ludzie staja się coraz głup
si. Wiesz, mamy do dyspozycji niesamowita technologię, a komputery i tak służą nam za maszynki do masturbacji. Internet miał dać nam wolność, zdemokratyzować nas, jednak wszystko, co zostało nam dane to anulowanie kandydatury Howarda Deana i dwudziestoczterogodzinny dostęp do dziecięcej pornografii. Ludzie... oni już nie piszą - oni blogują. Wysyłają esemesy zamiast rozmawiać, bez znaków przestankowych, nie bacząc na zasady gramatyki. LOL to i LMFAO tamto. Wiesz, według mnie to tylko banda głupków usiłująca komunikować się z inną bandą głupków za pomocą proto-języka przypominającego bardziej pomruki jaskiniowców, niż szlachetną mowę.
Henry Rollins: Ale sam jesteś tego częścią, przecież
sam blogujesz razem z najlepszymi z nich.
Hank Moody
: Dlatego czuję do siebie odrazę.


/nie utożsamiam się z tym cytatem, ja zaglądam tylko na dobre bloki;) - dop. lewar/

Hank Moody - noszący się jak Johnny "Man in Black" Cash, błyskotliwy jak Pająk Jerusalem i jego pierwowzór Hunter S. Thompson, przys
tojny jak David Duchovny, utalentowany jak Charles Bukowski i prowadzący tryb życia jak Hank Chinaski, literackie alter ego tego pisarza. Każdy chciałby być taki jak Moody. Każdy oprócz samego Hanka.

O tym jest serial "Californication", hit sprzed roku. Hank Moody po napisaniu kilku świetnych książek sprzedaje prawa do ekranizacji jednej z nich i razem z rodziną, partnerką Karen i córeczką Becką, przenosi się z Nowego Jorku do Los Angeles. W Mieście Aniołów zaczyna żyć jak archetypiczny pisarz stracony. Żeglując po bezkresnych morzach wódki, zmagając się z narkotykowymi burzami oddala się coraz bardziej od swojej rodziny. Co gorsza, ekranizacja jego książki "God Hates Us All" (tak jest, wszystkie książki Hanka odnoszą sdo kolejnych pozycji w dyskografii Slayera) przybiera koszmarne kształty: główne role grają w niej Tom Cruise i jego niewolnica, tfu, żona Katie Holmes, a sam tytuł filmu brzmieć ma "A Crazy Little Thing Called Love". Karen opuszcza go dla Boba, noszącego w tyłku drążek od szczotki wydawcy. W tym momencie poznajemy Hanka, spłukanego cynika chcącego udowodnić, że potrafi jeszcze napisać coś dobrego i odzyskać rodzinę.
Pierwszy sezon jest praktycznie bezbłędny. Oczywiście poza końcówką, no ale coś musiało prowadzić do sezonu numer dwa. Właśnie jesteśmy w jego połowie i jak to zwykle bywa w takich przypadkach jest on kiepski. Trud
no. I tak oglądam. Dla Moody'ego. Bo jak nie kochać faceta, który od niechcenia rzuca takimi tekstami:
Oczywiście, że byłoby miło gdybym umiał zrobić sobie samemu fellatio wypierdując w tym samym czasie Biały Album Beatlesów, ale jeszcze tego nie opanowałem
[w audycji] 2. Tyler Bates & Tree Adams - Californication Main Theme
W jednym z odcinków drugiego sezonu "Californication" usłyszałem fragment fajnej piosenki. Zrobiłem szybki risercz po sieci i okazało się, że to utwór "Low Man" kapeli Alberta Cross. Folk-rock, po prostu. Brzmi jakby chłopaki przez pół życia pasali krowy i świnie, a drugie pół pili bimber z kukurydzy i hodowali konopie. I tu wielkie zdziwko - są z Nowego Jorku, z Brooklynu dokładnie, i pewnie nigdy nie widzieli żywca wieprzowego na własne oczy. Ale grajo nieźle, mieszczuchy.
[w audycji] 3. Alberta Cross - Low Man


W "Weeds", czyli "Trawkę", o którym słyszałem same dobre rzeczy jeszcze się nie wkręciłem. Wkręciłem się za to w OST z tego serialu: Sufjan Stevens, The New Pornographers, The Mountain Goats, czy Flogging Molly - piękny składak, samo dobro. I dwa numery mniej znanych muzyków, w których zakochałem się od pierwszego bucha, ekhm, dźwięku:

[w audycji] 4. Malvina Reynolds - Little Boxes[w audycji] 5. Hill Of Beans - Satan Lend Me a Dollar


Najpierw była książka - "Darkly Dreaming Dexter" Jeffa Lindsaya. Dostaliśmy w niej kolejnego po Normanie Batesie, Patricku Batemanie, Hannibalu Lecterze, czy Benoit z "Człowiek pogryzł psa" konkretnie powalonego seryjnego mordercę. Z Dexterem jest nawet gorzej, niż z wyżej wymienionymi psychopatami - on budzi naszą sympatię, niemałą nawet. Nie do końca rozumie świat "normalnych ludzi", lecz stara się w nim odnaleźć. Nie rozpoznaje sarkazmu i ironii, praktycznie nie jest zdolny do uczuć. Morduje tylko tych, którzy sobie na śmierć zasłużyli, choć gdyby to od niego zależało zabijałby bez względu na grzechy ofiar, robiłby to z pasji. Postępuje jednak wedle kodeksu, kodeksu Harry'ego. Harry był policjantem, który adoptował dzieciaka będącego świadkiem okrutnego mordu. Kiedy zauważył u malca niepokojący pociąg do krwi i znęcania się nad stworzeniami bożymi postanowił zachować to w tajemnicy przed resztą świata i zająć się dzieckiem samemu. Wpoił Dexterowi zasady wedle których mordować można tylko tych, którzy mimo winy wymknęli się wymiarowi sprawiedliwości. I nauczył jak nie dać się złapać. Dorosły Dexter jest ekspertem od śladów krwi pracującym dla policji w Miami. Jego ofiary liczyć można już w setkach. Harry nie żyje, więc nikt nie wie o mrocznej stronie naszego bohatera. W mieście pojawia się seryjny morderca, którego metody fascynują Dextera. Czuje on duchową bliskość z Mordercą z ciężarówki z lodami i uważa jego makabryczne działania za sztukę...
Dextera gra Michael C. Hall, znany z innego niezłego serialu - "Sześć stóp pod ziemią". Tutaj jest o wiele lepszy, jego Dexter jest idealny. Sam serial to arcyciekawa historia, kupa humoru, budowanego głównie przez narrację głównego bohatera, i dużo dobrej muzyki z gatunku dżez, blus, tropikal szit. Podobnie jak z "Californication" - pierwszy sezon czaruje, drugi jest o wiele gorszy, trzeciego jeszcze nie ruszałem.
[w audycji] 6. Rolfe Kent - Dexter Main Theme

Przenosimy się na Florydę, do kurortu Key Mariah,
który od dusznego Miami, gdzie rezyduje Dexter różni się tylko liczbą emerytów na metr kwadratowy. To zarazem podróż w przeszłość, do czasów mojego dzieciństwa. Choć nie było w nim nic naprawdę wyjątkowego, "Żar tropików" był jednym z moich ulubionych seriali. Może to magia plażowych klimatów? Może imponował mi luz głównego bohatera, Nicka Slaughtera (grał go Rob Stewart, podobnie przejebane z nazwiskiem miał tylko bohater "Broken Flowers" Jarmiuscha - Don Johnston), prywatnego detektywa z kucykiem jak Steven Segal, w hawajskiej koszuli i giwerą za pasem nieskazitelnie białych spodni? Może. Najpewniej jednak przyciągała mnie do telewizora rudowłosa piękność Carolyn Dunn, grająca asystentkę Slaughtera - Sylvie Girard.

Dziś już nie robią takich seriali. Dziś wszystko musi mieć jakieś nieziemskie tajemnice, setki wątków ciągnących się jak gluty galopującego przez stepy Mongoła, tysiące postaci najpewniej mających wspólnego ojca, babkę, a przynajmniej nauczycielkę historii. Nie ma miejsca na proste kryminalne opowieści zamykające się w jednym odcinku. "Policjanci z Miami" oraz "Gliniarz i prokurator" zastąpieni zostali przez przesiadujących w laboratoriach cwaniaków przymykających bad guyów na podstawie brudu spod paznokcia zostawionego na miejscu zbrodni. Żaden z nich nie nosi giwery za pasem spodni, oni najchętniej tłukliby przestępców zestawem młodego chemika...
[w audycji] 7. Tropical Heat (Sweating Bullets) Main Theme (Anyway The Wind Blows)



Rozmarzyłem się przez te plażowe klimaty, a zim
no tu jak w łóżkach bohaterów filmów Bergmana... W audycji wysokie temperatury podtrzymał jeszcze Quantic z wydanej w wakacje płyty "Flowering Inferno":
[w audycji] 8. Quantic - Death Of The Revolution


Podjarki nowym kinowym Batmanem się już skończyły. Dobrze, bo można napisać coś o Nietoperzastym bez wchodzenia w dyskusje o filmie Nolana.
Seriali o Batmanie było kilka. Oczywiście najlepszy z nich to animowana seria z początku lat 90-tych, mocno zainspirowana "Batmanem" w reżyserii Tima Burtona, czyli najlepszym filmem o Człowieku Nietoperzu.
Genialnie rysowana rzecz - ciemne kolory, wspaniała gra kontrastami, kwadratowe szczęki bohaterów, a przy tym odejście od schematów z superbohaterskich serii komiksowych: rysownicy nie pierdolili się w anatomiczne odwzorowanie klaty bohatera, postawili na kontur. To była bardzo mroczna kreskówka i uderzała czasem w poważne tematy. Było kilka innych serii, w tym kontynuacja tej powyższej, ale nastawiona bardziej na dzieciarnię - miałkie scenariusze, za Batmanem szlajają się Robin i Batgirl, eh. Najnowsza to już zupełnie inna kreska i jeszcze większe targetowanie w młode umysły bardziej niż ciekawych historii pragnące zabawek z nietoperzem. Warto jeszcze wspomnieć o całkiem niezłym "Batman Beyond" AKA "Batman Of The Future". Bruce Wayne jest tu starym prykiem ledwo wstającym do łazienki, a krucjatę Nietoperza kontynuuje młody chłopiec Terry McGinnis. Akcja ma miejsce w 2039 roku, więc mamy masę fajowych zabawek, nowych arcyłotrów i ładne nawiązania do przeszłości pierwszego Batmana. Jest to prawie tak dobre jak seria inspirowana Burtonem.
W latach 60-tych kręcono też aktorski serial o Batmanie. W 1966 roku ukazał się album "Batman & Robin" z muzyką inspirowaną ową serią. Nagrał go zespół The Sensational Guitars Of Dan & Dale, pod którym to szyldem kryli się muzycy z Sun Ra Arkestra i Al Cooper's Blues Project. W dodatku większość kompozycji z tej płyty oparta jest na utworach znajdujących się w domenie publicznej, takich jak "Polonez 53" Chopina, czy "Piąta symfonia" Czajkowskiego. W wielkiej dyskografii Sun Ra to raczej ciekawostka, ale płyty słucha się b
ardzo przyjemnie. Możecie przekonać się o tym sami, bo dostępna jest za friko tu.
[w audycji] 9. The Sensational Guitars Of Dan & Dale (Sun Ra Arkestra & The Blues Band) - Batman Theme

Aha "Mroczny Rycerz" mi się nie podobał. Znudził m
nie. W tym filmie nie ma Batmana, Jokera jest za mało, a Dwie Twarze nie ciągnie całości. Po Nolanie spodziewałem się więcej. Najlepszymi filmowymi Batmanami pozostają wersje Tima Burtona. To z pierwszego z tych dzieł:
[w audycji] 10. Prince - Partyman


Czas na kolejny serial z mojego dzieciństwa - "Niebezpieczne ujęcia". Rzecz o pani fotograf Dani Reynolds (Jennifer O'Neill), któ
ra jest uznanym fotografem ze świata mody. Jej sielankowe życie zakłóca tragiczna śmierć męża, jak się okazuje tajniaka z CIA. Rząd USA wypiera się istnienia agenta Reynoldsa. W rozwikłaniu zagadki śmierci małżonka pomaga naszej fotograf były komandos Zielonych Beretów Mac Harper (Jon-Erik Hexum). Dani rozsmakowana w szpiegowskich intrygach sama zatrudnia się w agencji i pod przykrywką sesji zdjęciowych podróżuje po świecie rozwikłując nierozwiązywalne sprawy. Towarzyszy jej Harper, który jak się okazuje w garniturach Versace wygląda nawet lepiej, niż w bojówkach M-65 i z powodzeniem odnajduje się w roli pierwszego modela pani Reynolds. Dzięki takiemu punktowi wyjścia w każdym odcinku mieliśmy piękne modelki, żarty z erotycznymi podtekstami, kilogramy wystrzelonych z uzi i kałasznikowów naboi oraz kilka trupów wąsatych przestępców. Czego może chcieć więcej 10 latek?
[w audycji] 11. Bonnie Tyler - Holding Out For a Hero


Ten wielki hit użyty został w czołówce tego serialu. "Niebezpieczne ujęcia" miały jeszcze jeden smaczek, dzięki któremu obrosły kultem. Jon-Erik Hexum grający Maca Harpera zginął śmiercią tragiczną na planie jednego z odcinków. Podobnie jak w przypadku Jasona Lee zawiniły ślepe naboje. Jason został zastrzelony przez pomyłkę - ktoś zamiast ślepaków włożył do pistoletu ostrą amunicję. Hexum po prostu się pomylił: przepracowany aktor chciał zażartować, że strzeli sobie w głowę jak tak dalej będzie, niestety palnął sobie w
łeb z pistoletu, w którym były naboje zabijające na śmierć. Zastąpił go inny aktor - Antony Hamilton.
[w audycji] 12. Frou Frou - Holding Out For a Hero


Nie chcę mi się rozprawiać o genialności South Parku. To długa seria (obecnie kończy się 12 sezon), miała swoje lepsze i gorsze momenty, każdy zdążył wyrobić sobie o niej własne zdanie. Ja ją uwielbiam. Uważam, że Trey Parker i Matt Stone to jedni z najbardziej inteligentnych ludzi na świecie. South Park jest tak mądry, że powinni zlikwidować w szkołach lekcje wiedzy o społeczeństwie (czy jak to się teraz nazywa) i puszczać dzieciakom po jednym odcinku tygodniowo. A to w jaki sposób serial ten korzysta z filmowych zabiegów winno być przedmiotem zajęć na polskich filmówkach - niechlujstwo formalne jest tu tylko pozorne.
[w audycji] 13. Richard Cheese - South Park Theme[w audycji] 14. Radiohead - Lucky[w audycji] 15. Primus - Mr Krinkle

Oryginalny opener serii to oczywiście kompozycja Lesa Claypoola z Primusa, tutaj w lounge'owej wersji Rysia Sera. Radiohead pojawił się w audycji za sprawą jednego z fajniejszych odcinków - "Scott Tenorman Must Die", a kawałek "Lucky" dedykowany jest wszystkim smutnym ludziom świata. Primus to dedykacja dla mnie, pozdrawiam siebie.



"Na wariackich papierach", kolejny serial emitowany na początku lat 90-tych w polskiej telewizji. Bruce Willis (tak!) grający prywatnego detektywa i Cybil Sheperd w roli jego asystentki - to chyba wystarczy za rekomendację. Absolutne cudo: humor, chandlerowska blaza postaci granej przez Willisa, piękna wówczas Sheperd, kryminalne zagadki i wybiegi w świat fantasy. Szukajcie w sieciach p2p, to trzeba obejrzeć. A temat z czołówki zaśpiewał Al Jarreau, słabo?
[w audycji] 16. Al Jarreau - Moonlightning


Zaraz po audycji dostałem esemesa od kumpla:

Twin Peaks... kurwa jak celowo ominales to nie rozumiem

No cóż, nie celowo. Zapomniałem... Opus magnum Lyncha, co tu więcej pisać. Najlepszy serial jaki powstał. W ramach zadośćuczynienia niesamowity Jimmy Scott i "Sycamore Trees":




Ominąłem dziesiątki innych wspaniałych seriali. Choćby bliskie "Twin Peaks" "Królestwo" Larsa von Triera - to też najlepsza rzecz jaką nakręcił ten szarlatan.
"Zagubiony w czasie", "Na południe", "Policjanci z Miami" i "Nash Bridges", zapomniany "Profit", serial o nietypowej parze detektywów - księdzu i zakonnicy (jak to miał tytuł?!), czy dziesiątki sitcomów z moim ukochanym "Światem według Bundych" na czele - pamiętam o tym wszystkim...


POSŁUCHAJ - ściągnij audycję!

środa, 12 listopada 2008

Jesienna dygresja, część II

Dziś zabija. Od 22:00.

Leczymy post szok. Łapiemy rozbiegnięte po kątach psyche i fize. Kumulujemy chi. Odzyskujemy zen.

APDEJT

Nie udało się. Psyche i fize uciekły. Chi wyparowało. Zen nadal ma słabe kung fu. Bez sensu.

plejlista:

1. Royal Trux - Another Year

2. Royal Trux - Juicy, Juicy, Juice

3. Regina Spektor - Pavlov's Daughter

4. Planningtorock - Bolton Wanderer

5. Planningtorock - Local Foreigner

6. Alina Orlova - Vaiduokliai

7. Alina Orlova - Transatlantic Love

8. Lюк - Будулай

9. Royal Trux - Stevie (For Steven S.)

10. Keziah Jones - Pimpin'

11. The Residents - My Nigerian Friend

12. The Residents - Bach Is Dead

13. The Residents - Boxes Of Armageddon

POSŁUCHAJ - ściągnij audycję!

przepraszam, ze to tyle trwało.